MagBooky
-
Kiedy rok temu pojawiła się pierwsza część serii Aleksandry Świderskiej Miasto gasnących świateł –„Mgła” byłam absolutnie oczarowana. Nie dość, że powiało w tym debiucie świeżością, to fabuła była niebanalna, a moje miasto – Wrocław pokazane zostało w nim w nietuzinkowy sposób. Kiedy zatem pojawiła się „Burza”, czyli druga część cyklu wiedziałam, że muszę ją przeczytać, ale tak jak tego akurat byłam pewna, tak miałam obawy, co do tego czy także tym razem Autorce uda się przypieczętować sukces. Nie jest bowiem sztuką napisać jedną dobrą książkę, ale potwierdzeniem talentu jest ponowne postawienie kropki nad i i popełnienie równie dobrej, a może nawet lepszej kolejnej powieści.
Moje obawy okazały się jednak niczym nieuzasadnione, gdyż Aleksandra Świderska już od pierwszych stron „Burzy” potwierdza swą literacką świadomość i umiejętność posługiwania się piórem, tak by rzucić czytelnika wprost na łopatki.
Bo „Burza” nie zostawia jeńców i od pierwszych stron zapewnia czytelnikowi niezapomniane doznania, skomplikowaną fabułę oraz pełne napięcia sytuacje, co więcej jest tak niepodobna do innych kryminałów, że tym bardziej wzbudza zainteresowanie.
Duża w tym zasługa świetnie skonstruowanych bohaterów i wiążących ich relacji. Główny bohater, Konrad Gronczewski, to postać, która po listopadowych wydarzeniach, tak mamy tu kontynuację fabuły, którą zapoczątkowała „Mgła”, staje przed moralnym dylematem. W końcu musi podjąć decyzję czy ruszyć w samodzielny pościg za seryjną morderczynią, czy skupić się na tym co tu i teraz. A tu i teraz jest wyjątkowo bliska mu postać – Adam Aleksandrowicz, z którym łączą go dość zawiłe, ale i intensywne relacje. Jakie? Nie powiem, zdradzę tylko, że ten policjant ma wyjątkową umiejętność wikłania się w przestępcze konflikty i angażowania w trudne policyjne śledztwa. Ponieważ i tym razem jego życie okaże się zagrożone, drogi Gronczewskiego i Aleksandrowicza znowu się połączą. Ale z tego tylko należy się cieszyć, gdyż postaci te, a zwłaszcza wiążąca je więź, została przedstawiona w tak realistyczny sposób, z oddaniem ich psychologicznej głębi, że obcując z nim ma się wrażenie, jakby znało się ich nie od dziś, co więcej, jakby doskonale rozumiało się motywy ich działania.
Intryga powieści rozwija się dynamicznie, przyciągając uwagę od pierwszych stron. W końcu już na samym wstępie znalezione zostają zwłoki, a żeby dodać odrobinę pikanterii to nie byle jakie zwłoki, ale ofiara jest najwyraźniej prostytutką. Niech Was jednak nie zmyli oczywistość pewnych faktów, już sama ta zbrodnia wprawi Was w osłupienie, a im bardziej śledczy będą się nią zagłębiać, tym fabuła bardziej będzie się gmatwać, podsycając ciekawość czytelnika. W końcu będzie to jedynie cisza przed burzą.
Wracając zaś do samych bohaterów, to mocną stroną „Burzy” jest nacisk na psychologiczne aspekty budowy postaci, zwłaszcza konfrontacja głównych bohaterów z ich własnymi, często skrywanymi uczuciami. Znakomicie oddany jest konflikt pomiędzy pragnieniem zadośćuczynienia za krzywdę, a potrzebą związania się z przeszłością i sprawdzenia własnych uczuć. I tu chociażby sam Gronczewski – gangster z krwi i kości, staje się bardziej ludzki, a jego działania stają się dla czytelnika bardziej zrozumiałe i angażujące.
To sprawia, że nie jest to tylko kryminał, ale także psychologiczne studium postaci, taka literacka ich wiwisekcja. Świderska umiejętnie balansuje między elementami akcji a rozwinięciem postaci, co sprawia, że powieść zyskuje na głębokości i emocjonalnej intensywności.
Kryminał Aleksandry Świderskiej to nie tylko znakomicie skonstruowana fabuła, ale także głębokie portrety psychologiczne postaci uzupełnione o społeczne przesłanie. I jedyne co może tu denerwować czytelnika to fakt, że nie jest to jeszcze koniec tej historii, a na jej kolejną odsłonę przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać.