Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Wariacje Geldbergowskie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Wariacje Geldbergowskie | Autor: Ewa Lipska

Wybierz opinię:

Doris

       „Wariacje Goldbergowskie” to 30 wariacji na klawesyn Jana Sebastiana Bacha , bardzo różnorodnych, choć opartych na jednym schemacie. Utwór ten miał być pierwotnie lekiem na bezsenność dla hrabiego Keyserlinga. Zastanawiające, gdyż ja mogę słuchać go bez końca i ani razu nie zdarzyło mi się przy nim zasnąć. Podobnie mam przy tomiku Ewy Lipskiej zatytułowanym „Wariacje Geldbergowskie”. Czytam, myślę, powracam do czytania, podziwiam… gdzie tu miejsce na sen?

 

       Oba tytuły skojarzyły mi się od razu, różni je zaledwie jedna maleńka litera w nazwisku. W przypadku tomiku mamy zbiór krótkich, a pojemnych wariacji na temat życia. Geldberg jest uważnym i bystrym obserwatorem, choć nie lubi szafować słowami. Jego spostrzeżenia są przemyślane i wrzucone na wyższy poziom ogólności, bliżej im do uniwersalnych aforyzmów, króciutkich form poetyckiej prozy. Mamy poczucie, że Geldberg mówi bezpośrednio do nas, na jakiejś specjalnej linii porozumienia, gdyż już „przestał być publiczny. Jest prywatny.” Żyje po cichu, boi się spać, gdyż wtedy wszystkie koszmary, które w dzień trzyma na uwięzi krótkiej frazy i niepamięci, bezkarnie go nawiedzają. Nie cierpi frazesów, zżyma się na nie, gdy „obserwuje ławice martwych słów płynące przez niezabezpieczone dzielnice historii”. Płynie ich zaś wiele, pustych, podręcznych, do cna już wykorzystanych. Nadmiar słów rodzi chaos, uwiera, nawet „myśli należy od czasu do czasu zamrozić”, to nic nie boli i nic nie kosztuje, gdyż „Po rozmrożeniu myśli nie tracą na wartości i znowu zaczynają korzystać z witamin piekła”, co znowu wznieca niepotrzebne, acz widowiskowe pożary.

 

       Geldberg jest introwertykiem, więc sam nie ma z tym problemu, jednak natłok niczego nie znaczących słów, pozorowanych gestów, czynów, przeraża go. Znacznie zaś niebezpieczniej jest, gdy owa suplementacja z piekielnej apteki okaże się owocna, albo gdy się ją przedawkuje. Wówczas marzy o kraju poza wszelkimi naciskami, wpływami, zawieszonym „pomiędzy”, lekko rozkołysanym, by czerpać po równo z czterech stron świata, zachowując przy tym umiar i równowagę oraz o tym, by w tym spokojnym rytmie „kołysał się cały naród, a nie tylko dwoje na huśtawce”, aby kalkulacja rozumu szła pod rękę z siłą przeczuć, a Kościół nie ograniczał się tylko do sprzedawania nam ubezpieczenia na życie wieczne. Nasze życie tu i teraz przemija zbyt szybko, chciałoby się cofnąć czas albo chociaż go spowolnić, ale „geometria czasu jest jedyna i nieodwracalna”, przeglądamy się zatem w oczach dzieci, poszukując tam samych siebie sprzed lat.

 

       Geldberg podchodzi do wszystkiego z filozoficznym spokojem, przyjmuje do wiadomości dookolną rzeczywistość. Kraj ustawia na biurku i studiuje go uważnie, odkurza to, co dawno zawiane pyłem historii, porównuje dzisiejsze chmury, ciemne i niechętne, które zakryły dawny błękit i nie chcą przyjąć do wiadomości, że przecież też nie są wieczne. I choć teraz wojnę można zamówić przez telefon jako dodatek do pizzy, to czas jest cierpliwy. Geldberg również. Mierzy go więc klepsydrą i czeka. I choć wie, że jego droga wiedzie już tylko w dół, a czasu nie oszuka, to chce być świadom tego, co się na jego oczach rozgrywa, zachodzących zmian, chce zrozumieć ich sens. Wie, że błędy, jakie popełnił już się stały, nie urodzi się po raz drugi, stąd jego ostrożność skierowana ku przyszłości i waga rozmów, jakie przeprowadza sam ze sobą. Gdyby inni wzięli z niego przykład, pewnie uniknęlibyśmy wielu katastrof.

 

       Ewa Lipska gra tu słowem i słów łączeniem, bawi się metaforą, zszywa z sobą przeciwieństwa, wywodząc z nich nowe prawdy. Nic dziwnego, jest w tym mistrzynią. Oczarował mnie klimat tych opowiastek/przypowiastek. Taki trochę niczym z oświeceniowych filozoficzno-humorystycznych historyjek, których mądrość jest równoważona żartobliwą ironią, a w zdaniach możemy doszukać się drugiego i trzeciego dna, gdzie przycupnęły ukryte znaczenia.

 

       Ewa Lipska, za pośrednictwem dywagującego nad światem i swoim w nim miejscu Geldberga, opowiada nam o Polsce i o nas samych w nią zaplątanych. Odniesień do współczesności nie sposób tutaj nie dostrzec, choć podane są w formie na tyle uniwersalnej, że wybrzmiewa jednocześnie ich ogólny, szeroki wymiar. „Teoria bezwzględności udowadnia, że kiedy stoimy na stacji, nasze życie i tak odjeżdża”, więc może z pełną świadomością tego wsiądźmy z życiem do jednego pociągu, nie bądźmy tylko biernymi obserwatorami, a podróż z pewnością stanie się znacznie ciekawsza. Przecież stale jeszcze nasz „grób się nie dopina. Brakuje kilku betonowych guzików, orderów, a szarfa kołnierza jest nieczytelna.” Nasza podróż trwa!

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial