Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Oświęcim. Pamiętnik Więźnia

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Oświęcim. Pamiętnik Więźnia | Autor: Halina Krahelska

Wybierz opinię:

Agnesto

  „OŚWIĘCIM. Pamiętnik więźnia” Halina Krahelska Wydawnictwo MG Nie przypadkowo ta książka trafiła do mnie akurat teraz. W dniu, w którym obchodzona jest 79-ta rocznica wyzwolenia Auschwitz (27 stycznia). Przypadek? Może, ale jakże to się wszystko z sobą nieświadomie, zrządzeniem losu pokryło i uzupełniło wzajemnie. Czytam o ludziach, którzy niemalże 80 lat temu cierpieli w obozie w Oświęcimiu. O ludziach, którzy za każdy dzień życia dziękowali, bo tu nic nie było pewne. Pewna była jedynie śmierć i głód, który permanentnie żarł od środka, który wkręcał się w trzewia i bycie i codzienność. Głód, który osłabiał i decydował o przetrwaniu, o przeżyciu.

 

„(...) Matka weszła, wnosząc na tacce talerz jakiejś pysznej domowej zupy, czy kaszy na rosole... Złociły się liczne, delikatne, świecące kółka... -Jedź synuś... Przecie musisz powrócić do sił!... -Za dobre...” Bo jak jeść, skoro on tu, oni tam, wokół kubłów, ze swoimi menażkami, w kolejce po wodę z jarzynami. Jeść łyżką ciepłą zupę, z kółkami tłuszczu na wierzchu, to obraza tamtych, którzy zostali za drutami kolczastymi. Obraza współwięźniów. Ale zmusza się, przełamuje, oszukuje czas i rodziców. Chce to spisać, spisać, co jeszcze może, co pamięta, co da radę, bo już niedługo umrze. Je, by mieć siłę trzymać długopis. Tylko dlatego zjada to, co przynosi mu zatroskana matka.

 

Pisze dziennik wspomnień z tego, co było i co przetrwał. Stłuczona przez uderzenie nerka nie da się wyleczyć, dni są policzone. Organizm cierpi, jest słaby, stopniowo niszczą się kolejne organy. Igłą wprowadza się w niego glukozę, strychninę, kamforę i środki nasercowe. A co przeszedł przez jedenaście miesięcy gehenny obozowej? Wszędobylskie wszy, nocne moczenie siennika przez współtowarzysza, krzyki nie dające spać. Zimne kąpiele w zimie, apele na boso, bez względu na stan zdrowia i pogody. Brak świeżej bielizny, ciepłych ubrań, jedzenia. Brak wszystkiego. Do tego kary i bicie, które było na porządku dziennym, za wszystko. W obozie całym jestestwem, tym co jeszcze pozostało z człowieka, tą resztą siebie, miało się świadomość, że przeżywa się właśnie coś więcej niż własną śmierć. A ludzie? Ludzie w Oświęcimiu ulegają paskudnej demoralizacji. Stają się szpiclami, donosicielami, nikczemnie wysługują się drugim. Człowiek staje się zwierzęciem w ludzkiej skórze, ludzkim zwierzem, któremu zmienia się nawet charakter.

 

O tym wszystkim pisze on, ocalały niepotrzebnie, były więzień. On, młody chłopak o wyglądzie starca. On kościotrup. Chce puścić w obieg te zapiski, chce, by przechodziły z rąk do rąk i by każdy dowiedział się, co skrywają druty kolczaste obozów zagłady, co robiono w krematorium, jak zabija się ludzi za życia. „Oświęcim. Pamiętnik więźnia” jest hołdem złożonym dla tych, których już nie ma, dla ocalałych i dla żyjących także, dla tych ostatnich szczególnie. Upamiętnia zmarłych dając im możliwość życia wiecznego w naszej pamięci.

 

Pamiętnik jest o nich, ale o nas też. W tych spisanych wspomnieniach słyszysz nie tyle grę orkiestry stojącej przy bramie Oświęcimia. Te słowa układają się w harmonijny zapis nut na pięciolinii, które tworzą melodię, muzykę, wspaniały koncert ku czci. Ku czci wszystkich. Treść tej książki wykracza poza okładki i przenika w ciebie. Puchniesz od emocji, smutku i żałoby Nie możesz zapomnieć o tych ludziach, którzy w swoim życiu napotkali wojnę. Przyszłość miała należeć do nich… „Oświęcim” scala się z tobą. Przewierca myśli i duszę.

 

Jestem dumna z posiadania takiej książki. „Znowu liczę, liczę, liczę, liczę, liczę życie. Tyle miałam, tyle miałam, tyle mi umarło. Tyle miałam, tyle miałam, tyle mi zostało. Czy to dużo, czy to dużo, czy to jest mało?(…)” Kora

kryminalny_zakatek_ksiazkowy

  Są książki o których pisze się trudno bo temat poruszany nie należy do łatwych. Tak jest w przypadku tej książki.

 

Pozycja jest pamiętnikiem młodego dwudziestoletniego chłopaka-więźnia obozu, któremu udało się wyrwać z otchłani piekła jakie go tam spotkało.
Jego wspomnienia obejmują całą drogę jaką przeszedł, zaczynając od przyjazdu:  „ Ustawieni w szeregi musieliśmy stać na placu w ciągu sześciu godzin bez ruchu, oczekując na przyjęcie nas do obozu”.

 

Poprzez egzystowanie bo nie można nazwać tego życiem „ Powracam do okresu kwarantanny. Bicie! Mój Boże! Bicie nieustające, w każdej chwili, powszechne, wszystkich i każdego”.

 

Pracę „ Powiedziałem zresztą, że umierają ludzie przy pracy i w związku z pracą, a sama praca w związku ze złym odżywieniem, przeziębianiem itd.”

 

Aż do zwolnienia. „Zwalnianie z obozu należy zasadniczo do zjawisk rzadkich. Właściwie najczęściej zwalnia protekcja, a potem łapówka umiejętnie dana przez rodzinę więźnia pośrednikom, uprawiającym ten proceder zarobkowo. (…) Poza tym zwalniają z Oświęcimia niekiedy ludzi zupełnie załamanych i stojących nad grobem.”

 

Wiele z opisywanych sytuacji nie było mi znanych, nie zostały poruszone w pozycjach które czytałam.

 

Wspomnienia są smutne, wzruszające i u mnie wywołały wiele frustracji i pytań jak np. Jak można pozwolić na coś takiego, czy ja zdołałbym przetrwać takie warunki?

 

W książce przenosimy się do czasów, kiedy ludzie byli traktowani gorzej niż zwierzę. Brak odpowiedniego wyżywienia, czystej wody, odpowiedniej higieny, leków czy warunków do odpoczynku. Żyjemy teraz w takich czasach gdzie ciężko nam zrozumieć, że coś takiego jest możliwe. Jednak Ci ludzie nie mieli wyjścia, musieli dostawać się do warunków aby przerwać.

 

Książka nie opowiada tylko o cierpieniu, ale również o solidarności między więźniami „Jacek na to spokojnie, z naciskiem: „Nie będę bił swoich”. Wtedy Niemiec bez słowa wyjął rewolwer, z odległości trzech kroków zastrzelił Jacka i nie oglądając się, poszedł” .

 

Moja prezentacja maturalna była na temat obozów zagłady. Szkoda, że te 14 lat temu nie wpadła mi w ręce ponieważ opisy życia w obozie są tu dokładnie opisane.  „ Mieszkania więźniów dzielą się na tzw. bloki, każde piętro stanowi osobny blok. Każdy blok dzieli się na „sztuby” (izby)” -w wielu pozycjach nie mówi się o tym.

 

Z książki dowiedziałam się również, że w obozach była możliwość zakupu żywności. „Muszę jeszcze dodać, że zasadniczo zezwala sie nam na dokupywanie sobie żywności w obozowej kantynie”

 

Pomimo, że po opuszczeniu obozu chłopak umarł, ale przecież oprawcy nie zwolniliby go jeśli to szybko nie miałoby nastąpić, to jako jeden z pierwszych spisał swoje przeżycia, które moim zdaniem powinny być lekturą obowiązkową w szkołach przed wycieczką w tamto miejsce aby młodzi ludzie mieli szacunek i zachowali powagę.

 

„Oświęcim. Pamiętnik więźnia” Haliny Krahelskiej to wyjątkowa pozycja. Jest jedną z pierwszych książek na temat tak trudnej tematyki jaką są Obozy Zagłady. To upamiętnienie osób poległych w tych strasznych i okrutnych miejscach. Po przeczytaniu nie da się zapomnieć o tej książce. Zostaje w sercach na zawsze. „Ale będą żyli inni, przetrwa naród, powstanie Polska! Polska, której straszne cierpienia pod butem hitlerowskim sprawiły już, że się stanie teraz bastionem, opoką, twierdzą w walce przeciw zakusom naśladowania Niemców, przeciw wielkiemu totalizmowi, ciemiężeniu i poniewieraniu człowieka… Powrócimy do najpiękniejszych z naszych tradycji… Będzie Polska!”

365dni.bibliotekarki

  "Oświęcim. Pamiętnik więźnia" to książka opracowana przez Halinę Krahelską. Jest to fabularyzowany reportaż, pamiętnik dwudziestoletniego chłopaka, który po jedenastu miesiącach pobytu został zwolniony w 1941 roku z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Wrócił do domu jako cierpiący, z odbitą nerką, nie mający nadziei na poprawę swojego stanu chłopak. Pogodzony ze zbliżającą się śmiercią. Opisał swoje świadectwo i utrwalił wspomnienia obozowego męczeństwa, abyśmy nigdy nie zapomnieli. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna, za to, że powrócił do najtrudniejszych wspomnień i opisał wszystko od początku do końca: od zatrzymania po zwolnienie z obozu i powrót do domu. 

 

Nasz nieznany z imienia bohater przenosi nas w czasie do realiów piekła Auschwitz. Człowiek przebywający całe życie na wolności nie jest w stanie zrozumieć, jak bardzo w więźniu zakorzeniają się pewne zachowania. Cząstka serca chłopaka i jego duszy została tam z współwięźniami. Każda upływająca godzina przypomina. Wspomnienia wracają: 5:00 pobudka i śniadanie, 7:00 apel i zbiórka do pracy, 12:00 obiad itd. A wystarczyło znaleźć się o nieodpowiedniej godzinie w nieodpowiednim miejscu, aby zostać schwytanym przez Niemców i wywiezionym. Bo nasz bohater żadną działalnością nie zawinił, ot zwykła uliczna łapanka. "Oświęcimniaki" jak pisze nasz bohater, byli zapewniani o tym, że ich dalszy los zależy od nich samych. Wystarczyło wykazać się posłuszeństwem, pracowitością i bezwzględną karnością. Podstawową zasadą na przetrwanie było to, aby niczym się nie wyróżniać: nie być ani silnym ani słabym, nie być pięknym ani brzydkim, nie być szczególnie zręcznym ani wybitnie niedołężnym. Jeśli ktoś się wyróżniał to Niemcy od razu zwracali na niego uwagę i nawet to było traktowane jako przewinienie. Trzeba było też poradzić sobie z ciągłym uczuciem strachu, bo straż obozowa wyjątkowo dbała o to, aby strach nie opuszczał więźniów. Niemcy byli bezlitośni wobec obozowiczów. Doprowadzali ich do stanów, w których przestają działać wszelkie hamulce: wstydu, godności czy rozsądku. Niewystarczające racje żywnościowe pozbawione wartości odżywczych, brak higieny spowodowany zimnem, brakiem mydła i wspólnymi ręcznikami. Wybór kar, którymi posługiwano się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu zatrważa. Najdelikatniejszą z nich była pracująca niedziela, czyli odebranie jedynego dnia wolnego od ciężkiej pracy. Kolejne kary wiązały się z wystawianiem na odizolowaniu w ciemnym karcerze lub wielogodzinne próby fizyczne i wytrzymałościowe.

 

Bardzo trudno czytało mi się także fragmenty świadectwa, w których było opisane również okrucieństwo Polaków względem siebie. Strach przed torturami powodował, że rodacy krzywdzili swoich współtowarzyszy i potrafili być równie okrutni w swoich czynach co Niemcy. A jeśli ktoś się temu sprzeciwił, tak jak przyjaciel naszego bohatera, czekała go publiczna śmierć z ręki niemieckiego strażnika. 

 

Ogromnym zaskoczeniem były dla mnie zamieszczone w pamiętniku informacje o wypuszczaniu więźniów na wolność. Przeczytałam wiele książek z gatunku literatury obozowej, ale dopiero w tym świadectwie młodego więźnia Auschwitz dowiedziałam się, że istniała taka możliwość. Niewielu miało taką szansę, ale właśnie dzięki nim wiemy o uczuciu beznadziejności, które towarzyszyło im każdego dnia. Wrócili do domu, często tylko po to, aby spokojnie umrzeć w ciepłym łóżku. 

 

"Oświęcim. Pamiętnik więźnia" to książka, którą czyta się z ogromnym poruszeniem. Nie ma w niej bestialskich opisów, mogą po nią sięgnąć zarówno dorośli czytelnicy, jak i młodzież. Ta historia zmusza do myślenia, do refleksji nad sensem ludzkiego cierpienia w imię bohaterstwa. Jestem ogromnie wdzięczna za ten pamiętnik, za słowa opisujące okrucieństwo jakie dotknęło więźniów. Żyjemy w czasach, w których historię próbuje się zatrzeć, zapomnieć, wymazać. Nie pozwólmy na to. Sprawmy, aby ten pamiętnik trafił do jak największej liczby czytelników. 

Ruda Recenzuje

  Co pewien czas biorę do ręki książkę poświęconą II Wojnie Światowej. Temat ten jest na tyle wymagający, trudny i niewdzięczny, że nie czuję się na siłach, by robić to częściej. Ale wracam. Czasami. Bo głęboko wierzę, że warto wiedzieć i pamiętać. Należy się nad tymi kwestiami pochylać, dowiadywać więcej, trochę pomyśleć, chwilę porozmawiać. Wydarzenia i ludzie zasługują na pamięć i szacunek.

 

Tym razem sięgnęłam po książkę Haliny Krahelskiej „Oświęcim. Pamiętnik więźnia”. Publikacja ma charakter pamiętnika napisanego przez młodego mężczyznę, który po 11 miesiącach, w ciężkim stanie zdrowia, został zwolniony z pobytu w obozie koncentracyjnym. Wiedząc, że nie zostało mu zbyt wiele czasu, a zadane rany nie pozwolą na wyleczenie, postanowił w ten sposób rozliczyć się z przeszłością, opowiedzieć o tym, co zobaczył, usłyszał i czego doświadczył w tym czasie.

 

„Oświęcim. Pamiętnik więźnia” to nieduża formatowa książeczka, maleńka i cieniutka. Ale w tym niepozornym tytule kryje się bardzo wiele treści- wspomnień, informacji i refleksji. Taka forma przedstawienia tematu stanowi piękne i poruszające świadectwo dla tych, którzy tak naprawdę nie mają pojęcia o tym historycznym koszmarze. To tytuł, za który powinniśmy być wdzięczni. I tytuł, który moim zdaniem powinien być obowiązkowy.

 

Na stronach książki narrator przedstawił warunki życia w obozie. Śledząc jego kolejne wpisy, nieco rozbiegane, odrobinę niespójne, dość chaotyczne, poznajemy emocjonalne i wartościowe fakty. Opowiadający pozwala nam tym samym dowiedzieć się nieco więcej o realiach życia w Auschwitz. Podążając za jego chwiejnym piórem, mamy szansę wyobrazić sobie, jak to wszystko wyglądało.

 

Narrator pisze w sposób bardzo żywy i obrazowy. Podczas lektury miałam wrażenie, jakbym mogła na chwilę przenieść się do tej zatrważającej rzeczywistości i w pewien sposób przeżyć opisywane wydarzenia. Obrazy pojawiały mi się przed oczami. Widziałam dzielone w barakach sienniki, plac apelowy, zmęczonych ludzi. Wydawało mi się, że czuję głód i opanowujące znużone ciała wszy. Słyszałam obelgi, przekleństwa i łoskot głuchych uderzeń. Te obrazy były przerażająco żywe, intensywne, działające na wyobraźnię i zmuszające do myślenia.

 

Dzięki tej publikacji bez wątpienia można wiele się nauczyć i wiele zrozumieć. Podczas lektury, obok przyswojonej wiedzy, dostajemy smutną lekcję, wiele niezwykle ważnych wskazówek. Narrator przypomniał mi swoim tekstem, jak błahe są rzeczy, którymi się codziennie przejmuje i jak trudno mi się cieszyć tym, co mam, choć przecież jest to tak wiele.

 

Nie da się ukryć, że jest to lektura trudna i nieprzyjemna. Nie ma możliwości, by była inna przy tego rodzaju tematyce. Nie można przecież pisać o okrucieństwie, brutalności i śmierci w sposób lekki i zabawny. Nie po to zresztą takie książki powstają. Ale jak już wspomniałam, jestem pewna, że warto po nie sięgać, że trzeba pamiętać, rozmawiać i przekazywać je dalej.

 

To naprawdę niesamowite, jak wiele można przekazać w tak cienkiej i delikatnej książce. Każda strona, a raczej każde zdanie ma tutaj olbrzymie znaczenie. Każde słowo wydaje się potrzebne i cenne. Nie zawsze jest łatwo opowiadać o swoich doświadczeniach i przelewać myśli na papier. Ale w tym przypadku wszystko jest jasne, ujmujące, potrzebne i dojrzałe.

 

Przeczytajcie tytuł i spójrzcie na okładkę. Nie zastanawiajcie się. Nie traćcie czasu na proste i podobne sobie książki. To jest ta, która zasługuje na Wasz czas i uwagę.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial