KIRA
-
„Układ” to moje pierwsze literackie spotkanie z twórczością Elle Kennedy. Autorkę dotychczas kojarzyłam jedynie z bookstagrama i blogów książkowych – wiedziałam więc, że jest uwielbiana przez miłośniczki romansów. Książka wpisuje się w gatunek New adult i powiedziałabym, że jest jego sztandarowym przykładem. Młodzi ludzie, masa osobistych problemów i mnóstwo seksu.
Bohaterowie wydają mi się odrobinę schematyczni, są dokładnie tacy jak w innych amerykańskich młodzieżowych obyczajówkach. Ale mają w sobie mnóstwo uroku. Nie można ich nie polubić, nawet jeśli nie zawsze zachowują się w sposób, który by się podobał czytelnikowi. Dzięki temu, że narracja jest naprzemienna, poznajemy jednocześnie myśli i uczucia Hannah oraz Garreta. Są studentami, przeżywają beztroskie lata, podchodzą do życia na luzie. Są piękni, seksowni i dobrze się uczą. I tylko Hannah ma swoją bolesną, mroczną tajemnicę.
No i właśnie – nie jestem pewna, czy ten jej sekret i wszystko, co się z nim wiąże nie został zbyt lekko potraktowany. To, co spotkało dziewczynę potrafi pozostawić ślad na psychice do końca życia, to niezwykle delikatny temat. Bardzo lubię romanse, a nawet romansidła, ale tu erotyka zsunęła zupełnie na dalszy plan głęboką rozmowę, emocje, czułe spotkanie z drugim człowiekiem. Bohaterowie właściwie przez całą książkę nie potrafią myśleć w swoim towarzystwie o czymkolwiek innym poza seksem. I ja to rozumiem - to jest właśnie pierwsza faza zauroczenia, młodość, szaleństwo. Stąd się bierze głowa w chmurach i problem z utrzymaniem przy sobie rąk. Czytając, czułam między nimi chemię. Ale jednak – zabrakło mi głębi. To była chemia ciał.
Autorka pisze z dużym humorem i to jest dla mnie ogromny plus. Słowne zaczepki, przekomarzania i żarty między głównymi bohaterami były zabawne, a momentami nawet urocze.
Hannah i Garret wydają mi się wyidealizowani do granic. On – gwiazda hokeja, pewny siebie przystojniak, bożyszcze, na kampusie nie ma dziewczyny, która nie marzyłaby o tym, żeby mu wskoczyć do łóżka. Hannah – jest piękna, mądra i zraniona. Mimo, że Garret dotychczas każdą noc spędzał z innym „hokejowym króliczkiem”, po odkryciu przeszłości Hannah narzuca sobie w jednej chwili monogamię. Ja się już na tego typu motywy nie do końca nabieram, ale podejrzewam, że młodsze czytelniczki mogą się w Garrecie zakochać na zabój. Myślę, że gdyby główni bohaterowie byli zwykłymi studentami, a nie najlepszymi z najlepszych, ta historia byłaby o wiele bardziej wiarygodna. I po prostu – bliższa czytelnikowi. W zasadzie to mój największy zarzut co do tej powieści – bohaterowie są zbyt doskonali.
Niemniej, książka ma swój urok. Czyta się ją szybko i z przyjemnością. Jest tu bardzo dużo pikantnych scen seksu, które rozpalają zmysły. Podobały mi się, były napisane bezpretensjonalnie i z wyczuciem. Co do motywu hokeja – spodziewałam się więcej informacji, terminologii, sportowego klimatu. Dowiedziałam się za to, że hokeiści piją na studenckich imprezach do oporu, wikłają się w kolejne miłostki i mają pięknie umięśnione ciała. Może być i tak, choć czułam niedosyt w tym temacie. Podobał mi się motyw przyjaźni – męskiej, nieco szorstkiej, pozbawionej sentymentów. Czuło się, że czwórka hokeistów poszłaby za sobą w ogień. Może chwilami zachowywali się jak dzieciaki, ale przymrużyłam na to oko: to w końcu studenci.
Podsumowując, lektura „Układu” była dla mnie przyjemnym, odprężającym sposobem na spędzenie czasu. Happy endu nawet nie musiałam przewidywać; byłam pewna, że bohaterowie na końcu będą razem. I dobrze, bo pasowali do siebie. Niektóre tematy zostały potraktowane zbyt lekko, to był dla mnie spory minus. No i nie jest to jakaś odkrywcza powieść, podobne schematy fabularne zostały już wykorzystane dziesiątki razy. Co nie znaczy, że się dobrze nie bawiłam, czytając.
Nie sposób nie wspomnieć też o okładce. Podoba mi się zarówna ta z pierwszego wydania, ze zdjęciem dwójki młodych osób, jak i ta z wydania drugiego, graficzna. Świetnie oddaje pikantno-erotyczny charakter książki. Przyciąga oko i zapowiada przyjemną lekturę.