Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Królowa Gór

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Królowa Gór | Autor: Daniel Wisser

Wybierz opinię:

Doris

        Czemu powieść, uhonorowana w Austrii prestiżowymi nagrodami, u nas przeszła niemal bez echa, pozostanie dla mnie zagadką.  Przecież jest doskonała, nowatorska w formie i odważna w podjęciu tematyki ostatecznych wyborów. Tytuł myli wszelkie tropy. „Królowa Gór” nie oznacza powieści podróżniczej czy przygodowej, choć przewrotnie jest zarazem każdą z wymienionych. Podróżujemy w głąb umysłu człowieka śmiertelnie chorego, dotykamy jego emocji i jest to dla nas wyprawa ze wszech miar zaskakująca. Autor  bowiem stan swojego bohatera niejako sankcjonuje, sam bohater też uznaje to tragiczne status quo, z którym codziennie próbuje się pogodzić, żyć z nim w wymuszonej zgodzie i pokoju. Nie napotkamy tutaj tkliwej litości, ani też rozpaczy czy buntu. To po prostu zaistniały fakt.

 

        Akcja rozgrywa się głównie na terenie zakładu opiekuńczego, miejsca, gdzie takie dramaty są powszednim zjawiskiem. Pacjenci cierpią, personel zmaga się z nadmiarem obowiązków i własnymi problemami. Codzienna rutyna, w którą trzeba się wpasować i w niej odnaleźć. Śniadanie, leki, terapia, telewizja, spacer w ogrodzie, obiad, nuda… myśli… za dużo myśli… sen.

 

        Robert Turin jest zaledwie po czterdziestce, wie jednak, że jego życie nie potrwa długo.  SM, przeklęte dwie litery, oznaczające stwardnienie rozsiane, a więc wyrok bez zawiasów, już unieruchomiło go na wózku, pozbawiło węchu i niemal wzroku, ma zaś wobec Roberta plany dużo poważniejsze, można by rzec – ostateczne. Łzy ni krzyk niczego nie zmienią. Sclerosis multiplex to pani bez serca, nieprzekupna i konsekwentna. Nasz bohater zerwał więc z dnia na dzień z przeszłością. Teraz żyje życiem oddziału, w milczeniu, sponad kolejnego kieliszka gruner weltlinera obserwuje, zapamiętuje i rozważa. Zna bolączki zakładu, a nawet bardzo osobiste, rodzinne problemy personelu. Ci ludzie i to miejsce to teraz jego cały świat. Żona, Irena, przychodzi w weekendy, a czas płynie przecież dalej i przechodzi w poniedziałek, we wtorek… tydzień po tygodniu… miesiąc po miesiącu… rok po roku…

 

        Jeśli wydaje się Wam, że o chorobie i śmierci można i trzeba mówić tylko odpowiednio podniosłym tonem, ocierając łzy, to Daniel Wisser udowadnia, że da się to uczynić zupełnie inaczej. Jego powieść oscyluje nieustannie między powagą, a śmiechem, między najbardziej uniwersalnymi dylematami etycznymi, a banalną, czasami zabawną czy nawet absurdalną prozą życia. Wymaga od nas przemyśleń, jednocześnie rozświetlając mrok iskrą dowcipu, rozczulającą uwagą albo bezlitosną drwiną. Robert Turin wiele rzeczy musi przemilczeć, schować w sobie, to bardzo osobiste historie, przeznaczone tylko dla ucha najlepszego kumpla. On zaś ma takiego, wypróbowanego. W takich sytuacjach rozmawia ze swoim, nieżyjącym od dawna kotem, wielbicielem Rolling Stonesów i mistrzem zgryźliwości. Z racji dawnej bliskości i obecnego statusu nieboszczyka, Dukakis z pewnością jest godny zaufania. On jeden zna wszystkie tajemnice Turina, nawet takie, jak tlący się w nim jeszcze erotyzm, podsuwający mu myśl, jak „bardzo chętnie stanąłby prosto na kilka sekund, by po utracie równowagi, upadając, chwycić Milę za biust i przytrzymać się go.” Tymczasem zaś nie jest w stanie nawet unieść się w fotelu, podczas gdy cholerne niebo „bez żadnej reakcji przygląda się jego rozpadowi.”

 

        Robert poważnie rozważa wspomagane samobójstwo. To dylemat moralny, ale też prawo każdego człowieka do wolności decydowania o sobie. Nasz bohater nie działa pod wpływem chwili, nie spieszy się, korespondując ze szwajcarską kliniką bije się z myślami. Wie, że czas podejmowania przez niego świadomych decyzji i sprawnego komunikowania się z otoczeniem dobiega końca. Niedługo będzie zmuszony poddać się władzy i woli innych. Potrzebuje jednak pomocy, ktoś musi zawieźć go do Szwajcarii, czyli de facto pomóc mu odejść. Mamy do czynienia z trudnymi wyborami, dla większości nie do wyobrażenia, powodującymi cały szereg wątpliwości, wyrzutów sumienia i duży lęk. Czy wolno nam prosić o pomoc w tak problematycznej kwestii, czy decydując się na odejście, gdy jest to na razie sytuacja hipotetyczna, jednak nie zmienimy zdania, kiedy będzie już za późno? Lęk przed bólem, przed bezradnością i skazaniem na korzystanie z pomocy w najprostszych czynnościach życiowych to jedna strona medalu. Jest jeszcze odwieczny, silny instynkt życia, trzymania się go kurczowo mimo wszystko i wbrew wszystkiemu. Co zwycięży? Przy tym bliscy też muszą dokonać wyboru, który nigdy nie będzie dobry. Pozostaną ze świadomością, że utorowali komuś drogę do śmierci, albo wręcz przeciwnie, nie pomogli mu odejść godnie i świadomie. Z tymi i podobnymi refleksjami będziemy mierzyć się w trakcie lektury i jeszcze długo po jej ukończeniu.

 

        Czy lubimy Roberta Turina? Nie bardzo da się on lubić, ze swoją skłonnością do manipulacji, niechęcią do kobiet i roszczeniowością. Stanowczo większą sympatią darzymy jego zabawnego, złośliwego kota Dukakisa, który nigdy nie pozwala zapędzić się w kozi róg, a do tego zawsze ma gotową ironiczną i trafną puentę. Jednak Robert przecież umiera, z całą tego tragiczną świadomością, nie pora więc rozliczać go z zachowania. Irena, ukochana żona,  jeździ po świecie, pracuje i robi karierę, jest piękna i pełna wdzięku, co można podziwiać co tydzień, gdy odwiedza Roberta na oddziale. Jego „domem zaś jest zakład opieki, czwarte piętro, oddział czwarty, pokój numer 409” i tylko spoza jego zakratowanych okien ogląda prawdziwe życie, które toczy się zupełnie gdzie indziej i bez jego udziału. Kiedyś był mężczyzną, był mężem, kochankiem, współwłaścicielem formy IT, uwielbiającym swoją pracę… „tyle, że nigdy nie miał czasu dla tych ludzi i kotów, którzy byli mu najbliżsi. A dzisiaj tego żałuje (…) Teraz już nie jest Robertem Turinem, tylko panem Turinem. Nie jest już Ja, tylko On (…) jest w pewnym sensie kastrowanym kocurem.” Nie śmie spytać, czy Irena z kimś się spotyka, odpycha wspomnienia, po kolei oddaje kolejne pola… Zapomina się z butelką ulubionego wina, rozmawiając z imaginacją kocura. „Pan Turin pije! Jak dobrze robi mu zimne wino! Jakie lekkie w dotyku wydaje się nagle jego ciało. Jakie przyjemne jest to łaskotanie w brzuchu.” Na razie stara się utrzymać na powierzchni życia, zapewniając jednak sobie honorowy odwrót.

 

        Prawdopodobnie nie przepadamy więc za naszym bohaterem, jednak im bardziej go poznajemy, tym lepiej rozumiemy. Autor poprzez zastosowane zabiegi formalne wydatnie pomaga nam przebić się przez pancerz zobojętnienia i stoicyzmu, jaki Robert Turin na siebie nałożył. Słuchamy jego rozmów z ludźmi, ale też osobistego, prowadzonego wewnątrz umysłu dialogu z przewrotnym kocurem. Dukakis zaś nie bierze jeńców, doskonale wie, jak wygląda prawda i bez ogródek serwuje ją Robertowi. Głośno wypowiadane słowa są też konfrontowane z prawdziwymi myślami, będącymi najczęściej ich przeciwieństwem, graficznie wyodrębnionymi w równoległej kolumnie tekstu. To, co wymyka się nieopatrznie, a nie powinno wybrzmieć – jest przekreślone, zaś słowa „tabu” (śmierć, samobójstwo, zabić się itp.) zamazane czarnym tuszem całkowicie. W dodatku nasz bohater słyszy nie tylko głos nieżyjącego kota. W kluczowych kwestiach możemy poznać, co na dany temat myślą inni – hipotetycznie rzecz jasna, w rzeczywistości bowiem nie ma ich przy Turinie. Te nietypowe środki wzbogacają narrację, ujawniają bardzo różne oblicza bohatera, a i sam problem oświetlają z rozmaitych stron. Sprawia to dziwne wrażenie tekstu pokreślonego ręką surowego cenzora, w żaden jednak sposób nie zakłóca przejrzystości, podkreśla ją nawet i porządkuje, nadając utworowi ciekawe, teatralne ramy i konwencję.

 

        „Świat jest damską torebką. Tego, czego człowiek szuka, bo właśnie potrzebuje, nie może znaleźć. Ale za to znajduje tysiąc innych rzeczy, o których nawet nie wiedział, że istnieją.” Z nich próbuje budować swoje życie, nimi się otacza, je akceptuje, a w końcu też musi się z nimi pożegnać. Jaki jest swiat Roberta Turina? Warto go poznać, jest w nim wiele prawdy, na którą złożyły się życiorysy wielu ludzi poznanych przez Daniela Wissera, również takich, o których tylko usłyszał, ale też i on sam zostawił w „Królowej Gór” cząstkę siebie. I jeszcze ta obłędna okładka – kot złożony z tego, co najważniejsze, ale niewypowiadalne, z tajemnicy i prawdy – kot przyjaciel z niewyparzoną gębą. Brawo Frycz i Wicha!!!

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial