inka
- Sto dziesięć opowieści snutych na przestrzeni stuletniej historii Polski, sześć pokoleń pewnej rodziny i jeden dom. Główny bohater Naszego Świdermajera. Hanna Litwin połączyła te elementy w spójny obraz zmian rozgrywających się na oczach czytelnika. Zabrała go w podróż wyjątkową. Odkryła przed nim własne korzenie. Wyświetliła nie tylko drzewo genealogiczne wzbogacając je unikatowymi zdjęciami z archiwów prywatnych, ale i oddała głos członkom rodziny, poczynając od założycieli, nestorów, bliższych i dalszych krewnych, pradziadków, dziadków, rodziców.
Wszystkie opowieści łączy sentymentalny, ciepły klimat, urocze poczucie humoru, często ironiczno – sarkastyczny stosunek do otaczającej rzeczywistości i burzliwych czasów historycznych. Litwin zajmuje się nie tylko rozległą przestrzenią czasową, ale i geograficzną. Przedstawia małą, lokalną ojczyznę, której punktem na mapie Europy jest Otwock, ale i ojczyznę „wielką” – Polskę dynamicznie, cyklicznie zmieniającą swoje granice. Sprawa jest o tyle ciekawa i skomplikowana, że jej geneza sięga „zakazanej” miłości Polki i rosyjskiego arystokraty, carskiego oficera z porwaniem ukochanej w tle.
Zagłębiając się w lekturze warto mieć na uwadze, że całkiem niedawno na rynku wydawniczym pojawiła się jeszcze jedna pozycja poświęcona „świdermajerom” autorstwa Katarzyny Chudzyńskiej – Szuchnik. Tym razem reportażowa, w odróżnieniu od niniejszej, historycznej sagi. Obie jednak łączy wspólny temat charakterystycznego stylu architektury letniskowej usytuowanej wzdłuż Kolei Nadwiślańskiej, w takich miejscowościach, jak Świder, Anin, Międzylesie, Falenica, Józefów. Nie trzeba wertować encyklopedii, by rozszyfrować elementy składowe tych podwarszawskich willi. Wystarczy popatrzeć na okładkę książki; na dom zbudowany przez pradziadka autorki Włodzimierza Polańskiego dla ukochanej żony Leokadii. Na pierwszy plan wysuwają się drewniane, opatrzone ażurowymi zdobieniami werandy i przedsionki oraz spiczaste zwieńczenia dachów. Nie bez znaczenia są żywe kolory, bogate sztukaterie i … atrakcyjna lokalizacja. W tym przypadku dom otaczają dorodne sosny. Chociaż, jak w kalejdoskopie, bohaterowie tej sagi zmieniają się, serce rodziny pozostaje właściwie niewzruszone. Ostało się mimo „opieki” caratu, I i II wojny światowej oraz niechlubnego stalinizmu.
Nasz Świdermajer organicznie łączy dzieje rodziny, konkretnych osób z konkretnym domem. Tyle, że ta budowla, to nie zwykłe cztery ściany osadzone na belkach konstrukcyjnych, ale świadek małych i dużych historii. A wszystkie opisane tutaj wydarzenia i wspomnienia ułożone są chronologicznie. I każda z nich rozpoczyna się od formy miejscownika. Jest więc Opowieść o Niej (początkowa), … o lesie, …o nauce, …o pociągach, …o sprzedanym skarbie, ale i …o narodzinach pomiędzy rewolucjami, … o miłości w czasach okupacji, …o przyjeździe do Auschwitz, … o zrzucie dla AK. Te swoiste incipity wyznaczające początki tekstów pozwalają uporządkować treść. Nadać im rytm kontinuum, w imię którego „Drewniak mruczał, trzeszczał i opowiadał”.
Opowieść o Niej rozpoczyna się dosyć typowo. Od przedstawienie prababci Leokadii. Wykazania genealogii, umiejscowienia w czasie i miejscu. A dalej? Jest coraz ciekawiej. Bo Litwin stosuje technikę narracji pierwszo – i trzecio osobowej, partie dialogowe oraz monologi nadając historii znamiona powieści wspomnieniowej. Podobny styl nosi Opowieść o Nim. Te dwa rozdziały pełne są emfazy, wzruszenia, ciepłych uczuć wobec przodków, ale i bogatej dokumentacji fotograficznej, datowanej jeszcze na XIX wiek.
Kolejne fragmenty książki mówią o budowie domu. Najpierw zakupie działki i wyborze projektu, o jego mozolnej realizacji. Potem… o świdrzańskiej trawie wpływającej na atrakcyjność terenów. Poszczególne historie są tak różnorodne, że nie sposób znudzić się lekturą. Bo obok osobistych dziejów są także mini monografie poświęcone architekturze, demografii, nauce i edukacji, polityce, geografii, czy filatelistyce. Są też fragmenty wierszy, w tym Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Nasz Świdermajer to także opowieść kryminalna o zaginionych i częściowo odnalezionych zbiorach kolekcjonerskich, muzealnictwie.
Litwin stosuje często bezpośrednie zwroty do czytelnika by podtrzymać uwagę i skierować ją na swoich bohaterów. Charakter gawędy, mimo grozy okoliczności, mają fragmenty poświęcone wojnie: „I raptem w środku tego uroczego lata przyszła wiadomość o wojnie”. Często pojawiają się pytania: co dalej? Jakby narratorka igrała z czytelnikiem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak potoczą się dalsze losy jej antenatów. A są one nierozerwalnie związane z Rosją, Polską, Francją, Szwecją i Finlandią.
Tak. Drewniak był świadkiem niejednego. „Mord, terror i przemoc, a w międzyczasie zwykłe życie, ktoś się rodził, ktoś umierał, ktoś kochał…”.