Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Kapitan Opuszcza Swój Statek

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Kapitan Opuszcza Swój Statek | Autor: Jan Ćwikliński

Wybierz opinię:

upupa_epops

  Wielki Batory, okno na świat Polaków zamkniętych w dusznym komunistycznym PRLu, obietnica przygody, synonim luksusu i wyjątkowości. Alternatywny sposób dostania się do odległej mitycznej Ameryki, inaczej niż na skrzydłach samolotu. Mniejszy od brytyjskich: Queen Elizabeth i Mauretanii, ale równie dumny. I jego pierwszy powojenny kapitan – Jan Ćwikliński. To właśnie on jest autorem tego pięknego wspomnienia, książki, którą chciał zapewne rozliczyć się z przeszłością i pewnie w jakiś sposób wyjaśnić powód, dla którego pewnego dnia porzucił statek cumujący u Wybrzeży Anglii. Co niezwykle interesujące, książka ukazała się w USA już w latach 50-tych, natomiast w Polsce, w której kapitan Ćwikliński miał status zdrajcy – mogła ujrzeć światło dzienne dopiero w prawdziwie wolnej Polsce.

 

Nim jednak poznamy powód tego co się wydarzyło, minie kilkaset stron, na których autor przedstawia historię swojego życia: od dzieciństwa w Horodence, małej miejscowości, dziś już poza granicami Polski, przez studia w Szkole Morskiej aż po początek służby na statkach po banderą wreszcie niepodległej Polski w latach dwudziestych i trzydziestych. Jan Ćwikliński opisuje, jak II wojna światowa zastała go poza Polską i był zmuszony spędzić ją z dala od rodziny – ciężko chorej żony i małej córeczki. Dowiadujemy się, również że ostatecznie stracił żonę, czekająca na operację guza mózgu w warszawskim szpitalu podczas niemieckiego nalotu, a cudem uratowaną córką zajęła się jego rodzina mieszkająca na Śląsku. Autor przedstawia jak wyglądała okupacja niemiecka w Holandii i jego życie w tym kraju w czasie przymusowej emigracji. Trzeba przyznać, że ten fragment przynosi bardzo ciekawe szczegóły, podobnie jak jego opis życia we wschodniej Galicji w zaborze austriackim w trakcie I wojny światowej, w miasteczku opanowanym przez oddziały kozackie. Autorowi książki udało się „wymalować” niezwykły w szczegółach obraz kozaka na koniu oraz przywołać z pamięci kilka przejmujących scen z tamtego okresu..

 

To co jednak jest sednem tej książki to opowieść o czasach, kiedy Jan Ćwikliński został Kapitanem polskiej żeglugi, a konkretnie gdy rozpoczął służbę na transatlantyku MS „Batory”. Wspaniale opisuje jak po wojnie, bardzo powoli statek został opanowany przez mniej lub bardziej ukrytych „towarzyszy”, których jedynym zadaniem było śledzenia poczynań załogi, sprawdzanie, czy ktoś nie jest zachodnim szpiegiem, zapobieganie ewentualnym ucieczkom czy wreszcie indoktrynowanie załogi. W tym czasie, standardem związanym z wykonywaną pracą były dla autora książki również regularne przesłuchania, którym był poddawany w budynku Urzędu Bezpieczeństwa, co było o tyle przykre, że zabierały mu krótki, cenny czas, jaki miał dla rodziny pomiędzy rejsami. Należy wspomnieć, że w tym czasie kapitan był już ponownie żonaty, a oprócz córeczki z pierwszego małżeństwa, miał jeszcze małego synka. Można zatem się domyślać, jak trudny był to czas i jakie napięcie towarzyszyło zarówno w czasie rejsu i po nim Janowi Ćwiklińskiemu. Co skłoniło go do zejścia ze statku i starania się o azyl w Wielkiej Brytanii? To opisuje bardzo dokładnie kapitan „Batorego”. Książka kończy się niedługo po opisanej ucieczce, natomiast ma swój dodatkowy rozdział napisany przez syna - Janusza Ćwiklińskiego. Dopisał on kilkanaście stron na których streścił to, co działo się z Janem Ćwiklińskim od tego momentu aż do jego śmierci w latach 70-tych w hiszpańskiej Maladze.

 

Tę spowiedź kapitana, bo trochę tak interpretuję tę książkę, czyta się zaskakująco dobrze. Jest dość sucha, relacyjna, ale nie brak w niej elementów literacko ciekawych, są momenty, gdzie autor pozwala sobie również na żarty czy bardziej liryczne porównania. To, co da się zauważyć to niezwykle oszczędne wypowiedzi na temat rodziny, swoich uczuć takich jak miłość czy tęsknota. Ostrożnie opowiada również o członkach załogi przeciwnym władzom PRL Wszystko to jest to jednak zrozumiałe, bo książka wydana w latach 50-tych mogła być przecież wykorzystana przez komunistyczne władze przeciw tym osobom.

 

Czy warto zatem wypłynąć w ostatni rejs z Batorym i jego kapitanem? Zdecydowanie tak.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial