Odcień purpury
-
Po śmierci Królowej Rebeliantki młody Maric – prawowity następca tronu Fereldenu musi uciekać przed zdrajcami, którzy zamordowali jego matkę, oraz siłami najeźdźcy z Orlais – bezwzględnym Meghrenem, który ogłosił się bezprawnie władcą Fereldenu. W odzyskaniu tytułu i zaprowadzeniu porządku na ziemiach zajętych przez uzurpatora pomaga Maricowi Loghain, na którym rządy Meghrena odcisnęły swe bolesne piętno, oraz Rowan, córka arla Rendorna i jednocześnie narzeczona Marica. Jednak walka o utracony tron nie obędzie się bez trudności, a wśród nich takich, które wymagają zapłacenia najwyższej ceny.
Po dużym sukcesie gry Dragon Age przyszła kolej na wersję papierową historii Fereldenu skupiającą się na wydarzeniach rozgrywających się przed wcieleniem się w jednego z ostatnich Szarych Strażników. Czytelnik ma możliwość poznać bliżej zwłaszcza postać Loghaina, który jest ważny z tego względu, że wydarzenia mające miejsce w „Utraconym Tronie" stanowią niejako wytłumaczenie zdrady jakiej dopuścił się względem Cailana.
Cała powieść poświęcona jest działaniom bitewnym, strategiom i intrygom, dlatego też osoby, które spodziewają się dowiedzieć czegoś więcej na temat poszczególnych ras, tradycji i innych ciekawostek mogą się poczuć trochę zawiedzeni. W książce pojawiają się co prawda dalijskie elfy, Krąg Maginów, oraz krasnoludy należące do Legionu Umarłych, a nawet sama Wiedźma z Głuszy, jednak nie zmienia to faktu, że są to raczej małe role i nie przekazują one jakiś nowych, istotnych informacji. Pojawiają się też nowe, nieznane dotąd postacie, jak chociażby elfia pieśniarka Katriel, oraz mag Severan, będący prawą ręką uzurpatora.
„Utracony Tron" z jednej strony dostarcza ważnych informacji o historii Fereldenu, z drugiej jednak niewystarczających, by w pełni cieszyć się lekturą. Przyznam jednak, że jak na książkę powstałą na fali popularności gry „Utracony Tron" prezentuje się całkiem nieźle, chociaż po skończonej lekturze miałam wrażenie, że wszystko stanowiło po prostu jeden wielki obraz bitew.
Czy mogę polecić tę książkę? Myślę, że tak, biorąc pod uwagę, że miałam do czynienia z dużo gorszymi tworami powstałymi tylko dzięki wcześniejszemu sukcesowi gier. Biorąc również pod uwagę, że autor powieści jest jednocześnie głównym scenarzystą Dragon Age, można spokojnie sięgnąć po papierową wersję mając na uwadze jednak, że jest niczym mięso bryłkowca – nie wszystkim może przypaść do gustu.