Scathach
-
Do te pory skutecznie wzbraniałam się przed audiobookami. Byłam zdania, że książki są po to, żeby je czytać, a nie słuchać. Jedynym uzasadnieniem dla korzystania z tego formatu było dla mnie zachęcenie słuchowców, osób, które za nic nie są w stanie nic przeczytać, bo tego formy rozrywki nie lubią, ale za to z chęcią posłuchają jeśli ktoś podejmie wysiłek lektury za nich, a oni spokojnie, w każdych okolicznościach będą mogli posłuchać.
Z racji, że dostałam egzemplarz recenzencki w formie audiobooka musiałam nie tylko zmienić nastawienie, ale i znaleźć w sobie chęci i czas, by wykonać to, nie ukrywajmy, trudne dla mnie zadanie.
Na szczęście wpadłam na pomysł wykorzystania audiobooka, w celu umilenia podróży na oraz z uczelni. Pomysł trafny- w autobusowym zgiełku oraz tłumie niejednokrotnie czytać nie sposób, a słuchać – jak najbardziej. Moją wędrówkę z ksiązką Marzeny Filipczak mogłabym podsumować tytułem, który wspaniale dopasował się w moje realia- Jadę sobie.
Mimo, że byłam pełna obaw nie tylko co do formy, ale również wykonania, z pewną nieufnością rozpoczęłam wysłuchiwanie książki czytanej przez Marię Peszek.
Przyznam szczerze- bardzo pozytywnie się rozczarowałam. Pani Maria doskonale poradziła sobie z powierzonym jej zadaniem. Nie trudno wyobrazić ją sobie jako główną bohaterkę podróżującą samotnie po Azji.
A o tym właśnie traktuje ksiązka.
Składa się ona z dwóch części- pierwszej powstałej na bazie blogu pisanego przez Marzenę Filipczak z Azji oraz drugiej, praktycznej, odpowiadającej na pytania dotyczące bezpieczeństwa w podróży.
Przyznaję, mimo wszystko o wiele bardziej interesowała mnie część pierwsza. Możliwość dowiedzenia się jak wyglądał każdy dzień w podróży, jakie miejsca zostały odwiedzone, jakie warunki w nich panowały, jak traktowani byli turyści, kobiety, które miejsca warte są wizyty, a które lepiej omijać- to wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu o tym jak barwną częścią świata jest Azja.
Książkę, w obu dostępnych formach, polecam zarówno zapalonym podróżnikom planującym wyjazd do Azji, jak również podróżnikom mentalnym- takim jak ja, którzy wolą poczytać, niż samemu odważyć się na wyruszenie w świat.
Oboje będą równie zadowoleni;) Nie wspomnę już o pięknym mini-albumie dołączonym do nagrania, w którym znajdziemy zdjęcia bardzo różne. Zarówno kolorowe, radosne, jak i poważniejsze. One również będą miłym dodatkiem oraz wizualizacją chociaż kilku opisywanych scen.