Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Flawia De Luce Tom 1 Zatrute Ciasteczko

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 7 votes
Akcja: 100% - 5 votes
Wątki: 100% - 7 votes
Postacie: 100% - 9 votes
Styl: 100% - 6 votes
Klimat: 100% - 7 votes
Okładka: 100% - 5 votes
Polecam: 100% - 6 votes

Polecam:


Podziel się!

Flawia De Luce Tom 1 Zatrute Ciasteczko | Autor: Alan Bradley

Wybierz opinię:

Indyvidualna

''Zatrute ciasteczko'' znalazłam buszując w katalogu jednej z moich ulubionych stron internetowych poświęconym książkom i stwierdziłam, że muszę je przeczytać.

 

Co o tym zdecydowało?

 

Notka z okładki powieści, a mianowicie ten fragment: ''W wielkim domu Buckshaw ambitna młoda odkrywczyni Flawia de Luce przeprowadza eksperymenty chemiczne w laboratorium odziedziczonym po ekscentrycznym wuju. Pracuje nad truciznami. Pewnego ranka na grządce z ogórkami odkrywa trupa.'' Natychmiast zabrałam się za szukanie książki w internetowym katalogu Biblioteki Śląskiej. Na moje szczęście biblioteka dysponowała dwoma wydaniami tej intrygującej powieści. Nazajutrz przyniosłam do domu grubą, piękną powieść, którą zaczęłam czytać zaraz po wypożyczeniu.

 

Główną bohaterką powieści Alana Bradleya jest Flawia de Luce, która w przeciwieństwie do swoich książkowych koleżanek nie posiada żadnych nadprzyrodzonych mocy, nie widzi duchów, nie walczy z wilkołakami, nie ściga zombie czy wszędobylskich wampirów. Nie jest także upadłym aniołem (czy też anielicą) i nie para się czarną lub białą magią.

 

Flawia to niespełna jedenastoletnia dziewczynka, która nie miała uroczego, słodkiego dzieciństwa. Jej matka, Harriet (którą zna wyłącznie ze skromnych opowieści swoich sióstr) zmarła, gdy główna bohaterka miała niespełna rok i od tamtej pory dorastała w towarzystwie dwóch wrednych sióstr, które są łudząco podobne do złych sióstr Kopciuszka z baśni braci Grimm. Od popadnięcia w głęboką depresję Flawię ratuje chemia, której oddaje się w zaciszu laboratorium jej przodka. Jako urodzona humanistka czułam się lekko zagubiona i wręcz onieśmielona czytając sposób w jaki ta niepozorna, inteligentna dziewczynka wyrażała się o znienawidzonym przeze mnie przedmiocie.

 

Dziewczynka lubuje się w truciznach, które testuje na swojej najstarszej siostrze, a ich rezultaty skrzętnie notuje w swoim tajnym notatniku.

 

Życie tego niesamowicie inteligentnego ''cudownego dziecka'' pewnie dalej toczyło się utartym torem, gdyby pewnego poranka Flawia nie znalazła trupa, który jeszcze kilka godzin wcześniej był całkiem żywym, ciepłym byłym przyjacielem jej tatusia – filatelisty, a że główna bohaterka jest dziewczynką niezwykle bystrą i ciekawską postanawia na własną rękę sprawdzić jakim sposobem zwłoki owego nieszczęśnika znalazły się w przydomowym ogródku.

 

Bradley stworzył bohaterkę nieprzeciętną, której nie można nie lubić. Choć ma tylko jedenaście lat jest na swój wiek bardzo dojrzała. Z jednej strony pełna zamiłowania do nauki, z drugiej zaś odkrywająca kolejne tajemnice z ciekawością dziecka, którym przecież nadal jest. Nie popełnię wielkiej gafy, gdy napiszę, że Flawia to mieszanka Sherlocka Holmesa i Wednesday znanej z rodziny Adamsów.

 

Alan Bradley napisał czarującą powieść, z akcją umiejscowioną w malowniczej, wiejskiej posiadłości we wczesnych latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku, co nadało ''Zatrutemu ciasteczku'' urokliwego, staroświeckiego polotu, zaś wydawnictwo Vesper stanęło na wysokości zadania jeśli chodzi o szatę graficzną powieści. Książka prezentuje się niezwykle mrocznie i nie sposób odmówić sobie, by nie zabrać jej do domu i spędzić w towarzystwie Flawii zimowego wieczoru.

Ag.

Alan Bradley jest autorem serii o Flawii de Luce. Pierwsza część nosi nazwę „Zatrute ciasteczko" i ukazała się w Polsce w 2009 roku dzięki wydawnictwu Vepser.

 

Flawia mieszka z ojcem i siostrami w wielkim domu. Jej pasją jest chemia – ma nawet własną pracownię. Gdy pewnego dnia na progu ich domu znajduje się martwy ptak ze znaczkiem pocztowym na dziobie, Flawia nie wie co o tym myśleć. Na dodatek podsłuchuje nieprzyjemną rozmowę ojca z jakimś mężczyzną. Następnego ranka odkrywa w ogrodzie zwłoki. Jakiś nieznajomy został zamordowany tuż pod ich oknami. Flawia nie boi się martwego ciała, jest nim zainteresowana. Chce dowiedzieć się kim jest ten mężczyzna i czemu zginął. Czy ma to związek ze zdechłym ptakiem i kłótnią ojca? Postanawia powęszyć. Policji opowiada tylko o tym, jak znalazła ciało. Sama chce rozwiązać zagadkę śmierci nieznajomego. Wyrusza więc do wioski, by zasięgnąć informacji. Nikt z mieszkańców nie podejrzewa, jaki cel mają pytania jedenastolatki. Jednak wieści szybko się rozchodzą i powoli dociera do wszystkich, że w wielkim domu wydarzyła się zadziwiająca zbrodnia. Flawia postanawia doprowadzić śledztwo do końca – od jednej poszlaki do drugiej poznaje nowe fakty w sprawie, która interesuje również policję.

 

Jak na jedenastolatkę Flawia jest bardzo mądrą, rozważną i dojrzałą dziewczyną. Zna się na chemii, uwielbia trucizny. Poza tym nie boi się trudnych sytuacji – trup jej wcale nie przeraża. Jest najmłodsza z rodziny. Czuje się odrzucona – jej starsze siostry jej nie znoszą, a ojciec po śmierci matki nie otrząsną się jeszcze z traumy.

 

Flawia jest nie tylko bohaterką powieści, ale też narratorem. Uważny z niej obserwator i detektyw zarazem. Skrupulatnie prowadzi śledztwo, ale też żyje własnym życiem, zmagając się z podłymi siostrami. To zabawna narratorka, która przeplata obserwacje dotyczące morderstwa zupełnie prywatnymi sprawami. Na dodatek jest dość ironiczna, czasem przeklnie, czasem zamyśli się niemal filozoficznie.

 

Język jest dość ciekawy – zdania niby są krótkie, ale czasem zawierają dość mało popularne słowa. Z racji tego, że jest to pierwszy tom Flawia przedstawia swoją rodzinę, lecz robi to w dość dziwny sposób – o matce mówi jak o znajomej, choć tak naprawdę jej nie znała. Używa jej imienia zamiast określeń rodzinnych. O siostrach nie wyraża się pochlebnie. Tak samo o pracujących w posiadłości służących. Bywa cierpka w swoich wypowiedziach.

 

Wielkim plusem w powieści są przypisy. Pojawiają się dość często, tłumacząc najważniejsze nazwiska, miejsca, tytuły. Pomagają czytelnikowi w zrozumieniu sensu powieści.

 

Trzeba koniecznie powiedzieć kilka słów na temat czcionki. Prosta, bez ozdobników i dość nieduża. A na dodatek... brązowa. Nie mogłam uwierzyć, gdy otworzyłam książkę i zobaczyłam, że litery nie są czarne. To świetny pomysł, który nadaje klimatu opowieści.

 

Ogólnie książkę czyta się szybko i z przyjemnością. Interesująca bohaterka i sprawa kryminalna sprawiają, że powieść wciąga od pierwszych stron. Czasem tylko akcja zwalnia, by do czytelnika dotarły niektóre z faktów zawartych w opowieści. Jednak ogólnie warto po nią sięgnąć, by przekonać się z czym może zmagać się jedenastolatka oraz z czym zmagać się chce.

 

Polecam nie tylko młodzieży, ale też dorosłym, którzy szukają ciekawego kryminału. Nie jest może on krwawy i mroczny, jak większość obecnych na rynku tytułów, ale napisano go z wielkim zaangażowaniem, co widać na każdej stronie. Na dodatek na okładce znajdziecie informację, że Flawia jest młodszą następczynią Miss Marple – a to już wielka pochwała, z którą się zgadzam.

Dosiak

Jedenastoletnia Flawia de Luce wykazuje nietypowe zainteresowania jak na dziewczynkę w swoim wieku. Jej pasją jest chemia, a szczególnie wytwarzanie przeróżnych, mniej lub bardziej niebezpiecznych, trucizn. Flawia najlepiej czuje się w odziedziczonym po przodku laboratorium, mieszając i badając substancje, obserwując zachodzące reakcje i skrzętnie notując wyniki doświadczeń. Pewnego poranka codzienna rutyna zostaje zakłócona, gdy Flawia znajduje w ogrodzie zwłoki. Szybki rzut oka na ciało mężczyzny pozwala stwierdzić, że już wcześniej widziała tego mężczyznę, na dodatek w okolicznościach stawiających jej najbliższych w niezbyt dobrym świetle. Panna de Luce postanawia rozwikłać kryminalną zagadkę. Skrzętnie zbiera informacje, bada kolejne podejrzane miejsca i wypytuje policjantów. Z jakim skutkiem? O tym musicie przekonać się sami, mogę jedynie zdradzić, że dawno nie spotkałam tak rezolutnej i wyjątkowej bohaterki.

 

Powieść Alana Bradleya zakwalifikowano na biblionetce do literatury dziecięcej i młodzieżowej. Nie wątpię, że młodszym czytelnikom przygody Flawii przypadną do gustu, ale zapewniam, że Zatrute ciasteczko to historia dla każdego, bez względu na wiek. Najmocniejszym punktem książki kanadyjskiego pisarza jest oczywiście główna bohaterka, której nie sposób nie polubić. Jest tak bystra, spostrzegawcza i oczytana, że niemal żadna tajemnica się przed nią nie uchowa. Wyjątkowe zdolności Flawii mogą dziwić i przyznaję, że są nieco przerysowane, ale w odbiorze powieści to w ogóle nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – dzięki wyrazistemu charakterowi dziewczynki historia na długo zapada w pamięć. Flawia musi radzić sobie w życiu sama, mimo że mieszka z dwoma starszymi siostrami i ojcem w ogromnej rezydencji nazywanej Buckshaw. Owdowiały przed laty pułkownik de Luce nie potrafi okazywać swoim córkom uczuć, wydaje się jakby bardziej zależało mu na klaserach wypełnionych cennymi znaczkami niż na własnych dzieciach. Również między rodzeństwem trudno o zgodę, ale taki stan rzeczy spowodował, że Flawia usamodzielniła się bardzo szybko i rozwinęła liczne talenty.

 

Kiedy zaczynałam przygodę z blogowaniem, Zatrute ciasteczko cieszyło się dość dużą popularnością wśród pasjonatów czytania. Nie przewidywałam wówczas, że i na mnie zrobi tak duże wrażenie. Spodobał mi się już sam pomysł umiejscowienia akcji na początku lat 50. XX wieku. Pisarz wykreował charakterystyczną, na co dzień senną atmosferę angielskiej prowincji, na której jednak nie brakuje tragicznych i wstrząsających wydarzeń. Rodzinne sekrety i dramaty w końcu muszą ujrzeć światło dzienne, ale oczywiście nie odbywa się to w sposób bezbolesny. Morderstwo w ogrodzie należącym do de Luców wywołuje lawinę zdarzeń, która obnaża wiele niewygodnych i przemilczanych dotąd wątków. Czytając powieść Bradleya czasami miałam wrażenie, że trzymam w dłoniach książkę Agathy Christie. Skojarzeń z królową kryminałów wcale nie wzbudziło morderstwo, ale właśnie ta prowincjonalna monotonia przerwana przez tragiczne zdarzenie, a także konserwatywne wychowanie dzieci i chłód panujący między członkami rodziny. Uderzyło mnie to, w jaki sposób odnoszą się do siebie najbliżsi Flawii. W Buckshaw nie ma miejsca na rozmowy o uczuciach czy okazywanie sobie przywiązania. Nawet, jeśli zdarzy się coś nadzwyczajnego czy niebezpiecznego, to szybko zostaje zapomniane, wymazane z kart rodzinnej historii i przeniesione do sfery tabu.

 

Zatrute ciasteczko posiada sprawnie opisaną i ciekawą intrygę kryminalną, idealnie pasującą do niewielkich, małomiasteczkowych społeczności. Bradley pomysłowo pokierował fabułą tak, by czytelnik mógł rozwiązywać zagadkę śmierci mężczyzny razem z główną bohaterką. Autor przedstawia krok po kroku sposób myślenia Flawii, dzięki czemu wszystko na bieżąco jest wyjaśniane i weryfikowane. To sprawdzony zabieg, angażujący czytelnika i pozwalający poczuć się jak część wykreowanego świata. Duży plus dodaję również za to, że w momentach naprawdę niebezpiecznych Bradley nie pokusił się o wyposażenie jedenastoletniej dziewczynki w umiejętności, pozwalające jej wygrać szamotaninę z dorosłym, silnym mężczyzną lub wyzwolić się z zastawionej pułapki. O ile jej ogromna wiedza na temat chemii czy zdolność do obserwacji i wyciągania wniosków bez problemów bronią się w tej historii, o tyle możliwość przechytrzenia wszystkich dorosłych, łącznie z zabójcą i policjantami byłaby już przesadą. Na szczęście w tej książce wszystko zostało szczegółowo pomyślane i świetnie wykonane. Miałam swoje podejrzenia, co do tożsamości mordercy, ale nie okazały się słuszne, co jak wiecie, wcale mnie nie smuci. Kryminał jest od tego, żeby odbiorca czuł się zaskoczony. Bradleyowi ta sztuka się udała, nie przewidziałam, kto i z jakiego powodu zabił, a na dodatek z ogromnym zainteresowaniem śledziłam poczynania nieletniej pani detektyw, skrupulatnie zbierającej ślady i badającej każdy trop. Flawii de Luce naprawdę należy się podziw.

 

Na uwagę zasługuje lekko gawędziarski, naszpikowany dygresjami styl pisania Alana Bradleya, który czasami wstrzymuje zbyt szybko rozwijająca się akcje, a innym razem potęguje napięcie i wzmaga ciekawość. Autor sprawnie posługuje się piórem i jego warsztatowi pisarskiemu nie mam nic do zarzucenia. Bez problemu wyobrażałam sobie w trakcie lektury zarówno ogromną i nieco posępną budowle Buckshaw oraz wszystkie ważniejsze miejsca w wiosce Bishop's Lacey, jak i poszczególnych bohaterów. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do tej powieści, to zbyt mało wyraziste charakterystyki bohaterów innych niż Flawia. Ciekawią mnie historie członków rodziny de Luce oraz mieszkańców wioski, chciałabym też poznać tajemnicze okoliczności śmierci matki dziewczynki. Możliwe, że o tym wszystkim przeczytam w kolejnych częściach cyklu, jednak na tę chwilę portrety drugoplanowych bohaterów wydały mi się nieco zbyt pobieżne. Pierwsza książka poświęcona niezwykłej jedenastolatce sprawiła, że nie mogę doczekać się lektury kolejnych części i ponownego spotkania z Flawią.

Turquiss

Na pewnym blogu znalazłam jakiś czas temu recenzję książki A. Bradleya. Recenzja ta zawierała bardzo pozytywną opinię, nie tylko o trzecim tomie przygód Flawii de Luce, ale i o całej serii. Ponieważ tematyka książki, w mojej opinii, jest bardzo ciekawa (kryminał dla młodzieży i to toczący się w latach 50 XX wieku w Anglii!) postanowiłam samodzielnie zapoznać się z całością. A że nie zaczyna się od środka, więc na mojej półce zagościł tom 1 „Zatrute ciasteczko".

 

Tytułowa bohaterka – Flawia– mieszka w małej miejscowości Bishop'sLacey wraz z ojcem, Doggerem (przyjacielem i służącym) i dwiema wrednymi starszymi siostrami. Matka Flawii, Harriett, po której najmłodsza z panien de Luce odziedziczyła zarówno urodę jak i charakter, zginęła w Tybecie pozostawiając córki pod opieką zdruzgotanego jej śmiercią i wydawałoby się obojętnego na losy dziewcząt ojca.
Flawia ma jedenaście lat i rzadko spotykaną pasję – chemię. Uwielbia ją do tego stopnia, że w wolnych chwilach w swoim laboratorium (bardzo nowoczesnym, odziedziczonym po wuju) poprzez wytwarzanie trucizn szuka zemsty na kochanych siostrach. Jej uwaga skupia się jednak na innych kwestiach, kiedy w rodzinnej posiadłości Buckshaw odnalezione zostają zwłoki. Ze swoją nieopanowaną ciekawością, ogromną wiedzą, szaleńczą odwagę i niepohamowaną chęcią odkrycia prawdy Flawia pomiesza szyki wszystkim zainteresowanym a czytelnikom zapewni doskonale spędzony czas.

 

Pierwszy tom przygód Flawii jest naprawdę na wysokim poziomie. Intrygująca fabuła, doskonale prowadzona przez narratora, uzupełniona czarnym humorem to zdecydowanie coś dla mnie. I jak w każdym porządnym kryminale ciężko zorientować się „kto zabił". Krok po kroku, wraz z Flawią odnajdujemy poszczególne elementy zagadki i łączymy ją w jasną całość. Oczywiście – niektóre elementy wpadają nam do głowy ciut szybciej niż bohaterce, ale mimo wszystko zagadka skonstruowana jest doskonale, a akcja trzyma nas w napięciu. Przyznam się, że książka wciągnęła mnie tak bardzo, że doczytywałam ją ukradkiem nawet w pracy.
Nie sposób też nie polubić bohaterów: Flawii, Ofelii i Dafne, Doggera, inspektora Hewitta i kilku innych postaci. Wszystkie są przedstawione w bardzo plastyczny sposób i wprowadzają naszą wyobraźnię na wyższe obroty. Ich nietuzinkowość sprawia, że bohaterowie są naprawdę urzekający.

 

Rewelacyjna jest także okładka. W mojej opinii bardzo mocno kojarzy się z kultowymi dziełami Tima Burtona i z rodziną Addamsów (Wednesday); dodając całej książce mrocznego charakteru. Bardzo przyjemny dla oka (i ułatwiające czytanie) jest także wybór czcionki i układ tekstu na stronie. Wydawnictwo Vesper naprawdę doskonale przygotowało polskie wydanie tej książki.

 

Ciekawym pomysłem jest także umieszczenie w książce tak dużej dawki wiedzy. W trakcie lektury można uzupełnić braki z chemii, fizyki i historii. Bardzo lubię książki, które wnoszą coś oprócz rozrywki, a pierwszy tom o Flawii na pewno do nich należy. Nawet ja – niekoniecznie związana z przedmiotami przyrodniczymi – czułam się zafascynowana wiedzą Flawii. Jestem też zauroczona jej metodyką pracy. Podejmowane działania są bardzo uporządkowane i sensowne. Mnie najbardziej podobały się wizyty w bibliotece – jakże innych od współczesnych poszukiwań poprzez Googla! I chociaż bohaterka ma tylko 11 lat i część jej działań wydaje się pochopnych i nieprzemyślanych, Flawia w każdej sytuacji zachowuje spokój i dedukcyjnie szuka najlepszego rozwiązania.

 

I tylko jedna rzecz przeszkadzała mi w tym, żeby w pełni cieszyć się lekturą. Autor (a może tłumacz?) w treści książki użył wielu „trudnych" słów. Pamiętając, że jest to książka przeznaczona dla młodego odbiorcy nie mogłam nie zadawać sobie pytania jaki procent młodzieży zna znaczenie słowa idiosynkrazja? Albo prestidigitator? Jeśli ktoś ich nie zna – dzięki tej książce na pewno pozna.

 

Książka zapewniła mi naprawdę bardzo miłe chwile i z chęcią sięgnę po kolejne części (na polskim rynku nie dawno pojawił się tom 5). I chociaż porównania do mistrzyni Agathy są, przynajmniej dla mnie, przesadzone należy przyznać, że autor naprawdę świetnie się spisał tworząc bardzo dobry kryminał.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial