Scathach
-
Przemysław Kaniecki, mam wrażenie, jak nikt inny potrafi dotrzeć do Tadeusza Konwickiego. Choć pisarz często traktuje go z pobłażliwością, jak miało to miejsce w przypadku wywiadu-rzeki W pośpiechu [rewelacja], to jako jedyny potrafi on zgromadzić ogrom materiałów, które po odpowiedniej redakcji prezentuje czytelnikowi zgłodniałemu kontaktu z prawdziwą Kulturą.
Ideą tomu Nasze histerie wcale nie było wydanie kompletnego i skończonego zbioru wywiadów z Konwickim. Redaktor wcale nie chciał po raz kolejny pochylać się nad wszystkimi dostępnymi materiałami i wybrać z nich te, które najmocniej przyciągną uwagę odbiorcy, po to, by wpisać się w coraz modniejszy ostatnio ciąg popularyzacji kontrowersyjnych biograficznych wydań, mających przybliżyć sylwetki znanych i pokazać je od strony nieznanej.
Mam raczej wrażenie, że to co zrobił Kaniecki, to praca na rzecz szeroko rozumianej Kultury, to hołd złożony Konwickiemu jako artyście i człowiekowi. To coś w rodzaju spotkania, kawy z pisarzem, którego możemy doświadczać dzięki zebraniu w jednym miejscu jego wypowiedzi pochodzących z różnych momentów historii i życia jednostki. To wreszcie, jak mówi sam Konwicki, album biograficzny, uformowany na tle wydarzeń politycznych i kulturalnych.
Kaniecki pochyla się nad wywiadami przeróżnymi i przeciekawymi. Upublicznia je negując linearność i jakiekolwiek ramy czasowe. Wprowadza chaos, który w ostatecznym rozrachunku wcale nie okaże się nieładem, lecz zgrabnie pomyślaną konstrukcją. Mnogość dziennikarzy, pierwszych miejsc publikacji i celowości przeprowadzania wywiady sprawia, że rysuje się przed nami kompletny obraz Konwickiego – ukierunkowanego na przyszłość i spoglądającego w przeszłość. Nie są to jedynie sztywne rozmowy, lecz także luźne dialogi, budujące wrażenie familiarności, obok których postawiono przeogromne konstrukcje myślowe. Całość uformowana została na sinusoidę jakości i formy.
Z pewną poufałością mówi często Konwicki o sobie samym i swoim życiu. Stara się w nie zanurzyć, by nie sprawiać wrażenia formalisty perorującego jedynie o życiu artystycznym. Szuka złotego środka, normującego relacje osobiste i zawodowe.
To, co sączy się z całego tomu to ogromna Kultura i Jakość. Rzadko, naprawdę rzadko można dziś czytać tak piękne słowa, tak cudowny język, takie rozmowy, będące miodem na duszę. I konwersacje o filmie, i literaturze wyróżnia solidne przygotowanie merytoryczne dziennikarzy oraz rzetelne odpowiedzi pytanego, a także pewne przekreślenia czasu. Nie ma pośpiechu, nie ma gonitwy, jest za to drążenie, szacunek do osoby, z którą wywiad się przeprowadza, namaszczenie w mówieniu o tym, co ważne i konieczne. Nasze histerie mogą być czytane jako próba zrozumienia Konwickiego-twórcy, jako pewien pryzmat, przez który należy patrzeć na jego dorobek artystyczny i szukać źródeł stosowanych przez niego rozwiązań. To swoisty klucz do jego działalności, ale też antidotum na wizerunek Konwickiego utrwalony w historii. W książce tej jawi się on jako sceptyk, osoba pozbawiona złudzeń dotyczących zastanej rzeczywistości. Wiele w niej gorzkiej analizy naszej ludzkiej kondycji, ale to dobrze – to uświadamia, to rozdrapuje jątrzące się rany, do zmusza do autorefleksji oraz zadumą nad stanem narodowej kultury, gdzie na jakość przestaje być powoli miejsce.
Polecam serdecznie, zachęcam do lektury z uszanowaniem i odpowiednią uwagą. Nie bójcie się chronologii, zajrzyjcie w samo serce autora Małej Apokalipsy i potraktujcie ów wolumin jako dopowiedzenie. Polecam.