Entuzjaści twórczości pisarza Jacka Piekary i Petera V. Bretta mogą poczuć się usatysfakcjonowani. W komiksie "Jednorożec: Ostatnia Świątynia Asklepiosa" - Mathieu Gabella, Anthony'ego Jeana łączą najbardziej interesujące aspekty ich pomysłów w jedną całość. Tak więc w tej powieści obrazkowej nie brakuje: brutalizmu, krwi, latających wnętrzności, stworzeń na wzór demonów, ludzi przypominających inkwizytorów, kościoła, tajemnicy oraz sporej ilości faktów historycznych.
Seria o Thorgalu przestała być indywidualistką na rynku komiksowych opowieści ze świata Wikingów. I choć Asgard nie załapał się do uniwersum wcześniej wspomnianej serii, twórcy za wszelką cenę pragną udowodnić, że powinno być inaczej. W tej sytuacji bardzo pomocne są im księgarnie, które mimo postanowienia rządzących dziedzictwem pozostawionym przez Jeana Van Hamme i Grzegorza Rosińskiego, umieszczają pozycje obok siebie w tej samej wspólnocie.
Czarna Dziura, Panie
Czerwiec 2008
To taki wiązany wpis, trochę o komiksie, trochę o pierdołach.
Kobiety...
Należałoby to powiedzieć głosem aktora z reklamy. Tak przynajmniej myślę.
Kiedyś czytałem dużo więcej mangi. W chwili obecnej jakoś słabo odnajduję się w tym, co jest na polskim rynku i prócz pozycji rysowanych przez Ikegamiego, podupadającego gwałtownie „GTO" i coraz bardziej niepozytywnie zamotanego „Edenu" nie czytuję właściwie nic z pięknego kraju nad Pacyfikiem.
Do komiksu Bellstorfa przymierzałem się dwukrotnie. Pierwszy raz, w Empiku, odłożyłem na półkę. Niby wszystko fajnie, ale jakoś tak nie zaskoczyło. Na WSK, z kieszeniami wypchanymi grubym plikiem banknotów o niskich nominałach przeznaczonych na komiksy dałem się ponieść chwilowej euforii i w sumie dobrze się stało.
Zbierałem się do tego wpisu prawie tak długo, jak do kupienia samego komiksu. Nie wiem, czemu kupiłem go dopiero teraz. Może dlatego, że kupuję stosunkowo mało komiksów innych niż te z przygodami Batmana (bez kitu, gacek to jakieś ostatnio nawet i 80% moich zakupów [byłoby inaczej, gdyby niektóre serie wychodziły tak regularnie, jak powinny]). Spojrzałem na niego na stoliku na konwencie i kupiłem.
Po „Maszina" sięgnąłem pierwszy raz dopiero na WSK w tym roku. Owszem, miałem świadomość istnienia zina, ale jakoś tak nigdy się nie ułożyło, żeby nabyć. Więc, gdy tylko dostrzegłem Tkachoza – a przeoczenie go było praktycznie niemożliwe ze względu na imponującą szopę na głowie, którą mógłby przegapić chyba tylko Stevie Wonder – czym prędzej dokonałem wymiany gotówki na towar.
Flopka zna większość polskich komiksiarzy otrzaskanych jako tako z internetem. Sympatyczny głowonuk ma pewnie rzeszę fanów większą, niż się komukolwiek wydaje.
Tym zachęcony, postanowiłem sięgnąć po „Paproszki, czyli małe piszczące ludziki". Zachęcił mnie także sam tytuł, więc na WSK nabyłem zeszyt, trochę również z myślą o Żonie, która komiksy czyta raczej sporadycznie.
BIBLIOTECZKA